Powiedziałem: Będę strzegł moich dróg, bym nie zgrzeszył moim językiem; utrzymam zamknięcie moich ust, dopóki niegodziwi przede mną.
3
Oniemiałem milczeniem, zwątpiłem odnośnie słusznej sprawy, a mój ból się zajątrzył.
4
Rozpaliło się serce w moim wnętrzu, w mym umyśle zapłonął ogień i przemówiłem moim językiem:
5
Objaw mi, WIEKUISTY, mój koniec; jaki jest wymiar moich dni, abym poznał jak jestem znikomy.
6
Oto piędziami wymierzyłeś dni moje, a mój wiek jak nicość przed Tobą. Zaprawdę, wszystko marnością, każdy istniejący człowiek. Sela.
7
Zaprawdę, człowiek się błąka jak widmo i tylko z powodu marności czyni wrzawę; gromadzi, a nie wie, kto to zabierze.
8
A teraz, czego mam się spodziewać, Panie? Moja nadzieja ona w Tobie.
9
Wyzwól mnie od wszelkich mych przewinień, nie czyń mnie pośmiewiskiem podłych.
10
Oniemiałem i nie otwieram moich ust, bo Ty to uczyniłeś.
11
Odwróć ode mnie Twoją plagę, bo ginę od grozy Twojej ręki.
12
Odsuwasz człowieka karami za winy i jak mól – niweczysz jego wspaniałość, zaprawdę, każdy człowiek jest znikomością. Sela.
13
Wysłuchaj moją modlitwę, WIEKUISTY, usłysz moje wołanie i nie milcz na moje łzy; gdyż ja jestem przychodniem u Ciebie, przesiedleńcem jak wszyscy moi przodkowie.
14
Ulżyj mi, bym się orzeźwił nim odejdę i mnie nie będzie.